Bentz opowiedział mu – od samego początku w szpitalu, gdy ocknąwszy się ze śpiączki,
poczuł zapach Jennifer i zobaczył ją aż do spotkania w ogrodzie koło domu. Pominął kobietę na przystanku, ponieważ widział ją z daleka, więc mógł się pomylić. Gdy skończył, Hayes podsumował: – Czyli ta kobieta była i w Nowym Orleanie, i w Los Angeles. Jakimś cudem wiedziała, kiedy odzyskasz przytomność... A potem wróciła tutaj na sesję zdjęciową? – Nie. Jeśli wierzyć datom na fotkach, jeździła w kółko między Kalifornią a Luizjaną. – W takim razie w dokumentach linii lotniczych powinien zostać jakiś ślad. – Ktoś już to sprawdza; na razie nic. – Może posługiwała się fałszywym nazwiskiem. – Fałszywe nazwisko to Jennifer Bentz – stwierdził, chcąc przekonać samego siebie. – Muszę się dowiedzieć, kim jest i czego chce. – I potrzebujesz mojej pomocy. – Hayes zachował czujność. – Owszem. – Czyli? Bentz opowiedział o telefonie z budki. – Chciałbym obejrzeć zdjęcia z kamer ulicznych w tej okolicy, ewentualnie taśmy z systemów alarmowych okolicznych sklepów albo jeszcze lepiej satelitarne zdjęcia ulicy. – Masz skromne wymagania, niech cię. O ile mi wiadomo, na razie nie popełniono żadnego przestępstwa. – Chyba że w grobie Jennifer leżą inne zwłoki. – To bzdura. Bentz nie był w stanie bronić swojego punktu widzenia, chociaż próbował. Wróciła kelnerka, postawiła przed nimi wielkie półmiski, ostrzegła, że są bardzo gorące, i zapytała, czy życzą sobie czegoś jeszcze. – Ja dziękuję – mruknął Bentz. Hayes tylko pokręcił głową. – Jakby co, dajcie znać. – Odwróciła się szybko i podeszła do stolika, przy którym przed chwilą usiadły cztery kobiety. Ledwie zniknęła, Hayes stwierdził: – A więc chcesz, żebym za pomocą środków wydziału pomógł ci ustalić, kto się z tobą droczy. – Mógłbyś współpracować z Montoyą z Nowego Orleanu. Jak mówiłem, już się tym zajmuje. – Jasne. Połączymy siły, żeby rozwiązać... Och, zapomniałem, nie ma przestępstwa, nie ma zagadki do rozwiązania. – Hayes wbił wzrok w kotlet, sos jabłkowy i chleb kukurydziany. – Podsumujmy: przyjechałeś do Kalifornii z powodu stempla pocztowego i zdjęć. – Uważałem, że tutaj powinienem zacząć. – Jak już powiedziałem, ktoś się z tobą drażni. – To już wiem. Ale dlaczego? – Ty mi to powiedz. – Właśnie tego usiłuję się dowiedzieć. – Hayes nic się nie zmienił, nadal trzeba go było odpowiednio ustawić. – Po kolei: muszę się przede wszystkim dowiedzieć, czy w trumnie na pewno leży Jennifer. – Co? – Mało brakowało, a Hayes upuściłby widelec. – Pochowano ją w czasach, gdy testy DNA nie były tak powszechne jak dzisiaj. – Bentz mówił z pełnymi ustami. – Wtedy ta technologia była jeszcze w powijakach. – I co, chcesz, żeby sprawdzono DNA? Bo co? – Jonas wymachiwał widelcem. – Bo myślisz, że to nie Jennifer tam leży? Że naprawdę nadal żyje? – To dopiero początek. – Cholera. – Załatwisz mi te akta? – A właściwie dlaczego miałbym to zrobić? – Bo w przeszłości nie raz i nie dwa ratowałem twój czarny tyłek z opałów. To prawda. Kiedy Hayes rozwodził się z pierwszą żoną, Alondą, Bentz go krył. Fakt, że żona zostawiła go dla innej kobiety, strasznie namieszał w życiu Hayesa. Zdaniem Bentza zdrada to zdrada,