- Racja.
Właśnie tłumaczyli plan Auguście, gdy na schodach rozległy się kroki. Pokój, w którym znaleźli kryjówkę, był siódmym albo ósmym od podestu. Reszta domowników ukryła się w drugim końcu korytarza. Parę minut później Victoria usłyszała, że ktoś cicho otworzył piąte z kolei pomieszczenie. - Gotowi? - zapytał bezgłośnie Roman stojący za drzwiami. Skinęła głową. Wiedziała, że nie wolno jej popełnić błędu, bo nie dostanie drugiej szansy. Ujrzawszy, że klamka porusza się wolno, wstrzymała oddech. Siedziała na łóżku i nawet nie miałaby dokąd uciec. Drzwi się uchyliły i do sypialni wszedł duży, krępy mężczyzna z pistoletem w ręce. - Co do licha... - wymamrotał na jej widok. - Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem. - Czekałam na pana. Intruz uniósł broń. - Pani jest Vixen? - Tak. Chciałby pan wiedzieć, dlaczego tak mnie nazywają? - Słodki... Uderzony w tył głowy solidnym polanem, osunął się bezwładnie na dywan. Roman chwycił nieprzytomnego pod ramię i wspólnie z Kitem, który wygramolił się spod łóżka, zaciągnął go do garderoby. - Jeszcze trzech - rzucił Christopher z zawziętą miną i sznurem od zasłon skrępował jeńcowi ręce na plecach. Tymczasem lokaj zabrał mężczyźnie pistolet. - Umie pan tym się posługiwać, panie Grafton? - Oczywiście. - Kit schował broń do kieszeni. - Czekamy, aż zjawi się następny? To może potrwać godziny. W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem. Victoria krzyknęła i zerwała się do ucieczki, ale Kingsfeld był szybszy. Niczym imadło zacisnął rękę na jej kostce, a kiedy kopnęła go mocno drugą nogą, ją również chwycił i unieruchomił. - Dość tego! - ryknął i uderzył ją w twarz. Oszołomiona ciosem upadła na łóżko. Gdy hrabia podniósł ją szarpnięciem, zobaczyła, że w progu stoi drugi napastnik i celuje z pistoletu w Romana i Kita. - Dobrze! - krzyknęła. - Poddajemy się! - Słyszeliście - warknął Kingsfeld. - Rzućcie broń. - Co to ma znaczyć, Astinie? - zapytała lady Drewsbury, wychodząc z przyległego pokoju. W rękach ściskała wazon. Dostrzegłszy stalowy błysk w jej oczach, Victoria zrozumiała, po kim Sinclair odziedziczył siłę charakteru. - Po prostu twój wnuk oszalał i nie zostawił mi innego wyjścia, jak ostateczne położenie kresu całej sprawie, droga Augusto. Odłóż to natychmiast.