- Sprawdzasz wszystkie kobiety, z którymi się umawiasz? - spytała
w końcu. - Ostrożności nigdy za wiele. Popatrzyła na niego znacząco, a on odwdzięczył się uśmiechem. - Znalazłaś mnie w pracy, zadawałaś dużo pytań i nie dawałaś mi spokoju - powiedział. - Możesz uznać, że jestem staromodny, ale lubię wiedzieć więcej o kobietach, które się za mną uganiają. Poza tym twój przyjaciel Hayes wychwala cię stąd aż po Missisipi. - Powiedział ci, że byłam oskarżona o zabójstwo? - Oskarżona, ale proces się nie odbył. - Nie każdy rozumie różnicę. - Ja pochodzę z Georgii. Tam wszystkie kobiety uważamy za niebezpieczne. Po części na tym polega ich urok. - Wolni od uprzedzeń ludzie Południa. Kto by pomyślał? Szeryf Amity znów się uśmiechnął. Pochylił się nad starym drewnianym stołem i oparł o blat. - Podobasz mi się - powiedział prosto z mostu - ale nie myśl, że jestem głupi. - Nie wiem, o co ci chodzi... - Nie jestem tym, z kim chciałabyś zjeść dziś kolację. - Luke - wyznała ponuro -jest strasznym gadułą! - Szeryf Hayes jest moim przyjacielem. Dobrze, że w Oregonie też rodzą się tacy ludzie. Ale jeszcze tego wieczoru ja zostanę twoim przyjacie- \ lem. - O, naprawdę? Kelnerka przyniosła talerze. Gdy tylko odeszła, Vince powiedział: - Zjedz żeberka. Potem pokażę ci samochód Amandy. Society Hill, Pensylwania Bethie nuciła sobie, gdy w końcu podjechali pod jej dom. Dochodziła dwudziesta druga. Była pełnia. Wilgotne powietrze pieściło jej ogorzałe od wiatru policzki. To był cudowny dzień, wspaniały dzień i chociaż robiło się Późno, Bethie wcale nie chciała, żeby się skończył. Tristan uśmiechnął się do niej. Trzy godziny temu, kiedy się ochłodziło i zaczaj zapadać zmrok, zdjął swój sweter i okrył nim jej ramiona. Teraz tuliła się do miękkiej bawełny, wdychała zapach jego wody kolońskiej. Czuta się prawie tak samo jak wtedy, gdy on sam wcześniej jej dotykał. Dla 103 siebie wyjął z bagażnika granatowy blezer. Był dobrze skrojony, a jednak coś ją dręczyło. Zachichotała, kiedy wreszcie skojarzyła. On wyglądał jak agent FBI. Powiedziała mu to zaczepnie. Mógłby zostać agentem. Na szczęście tylko go to rozbawiło. - Co teraz? - spytała. - Ty wybieraj. - Zgrywasz trudnego? - To byłaby ciekawa odmiana. Bethie zachichotała. Doszła do wniosku, że wypity szampan prawdopodobnie wciąż na nią działa, ponieważ nigdy nie chichotała, nawet w czasach szkolnych. Ale dzisiaj jedną butelkę szampana wypili w holenderskiej Pensylwanii, drugą w Filadelfii, kiedy siedzieli nad wodą po pysznej kolacji. Obawiała się jazdy do domu, ale na Tristana wypity szampan najwyraźniej nie działał. No, ale on był mocno zbudowanym mężczyzną. Zastanawiała się nawet, czy świeżo po transplantacji nerki w ogóle powinien pić alkohol. Myślała o tym, kiedy brał swoje pigułki. - Chyba już nie jesteśmy sami - mruknął Tristan. - Co? Gdzie? - Rozejrzała się po pustej ulicy. Tristan trzymał rękę na