różnica. Pieniądze. Twoi rodzice cię utrzymywali.
Moi wydawali wszystko na wódkę. Czy wiesz, jak to jest, gdy się niczego nie ma? Nie czekał na odpowiedź. Nie potrzebował jej. Znał ją aż za dobrze. - Ubrania i czasem jakiś prezent na Boże Narodzenie miałem wyłącznie z opieki społecznej. Mowy JEDNA DLA PIĘCIU 101 nie było o uprawianiu sportu, zbiórkach czy innych zajęciach, które miały inne dzieci. Chcę, żeby moi synowie mieli to, czego ja nie miałem. Rozumiesz to? - Tak, rozumiem, ale to są twoje potrzeby, a nie chłopców. - Malinda położyła rękę na dłoni Jacka. - Jack, dzieci potrzebują ciebie. Twojej miłości i twojej uwagi. Jack nie odważył się nawet poruszyć. Przypuszczał, że Malinda nawet nie zdała sobie sprawy, że go dotknęła. Przejęta sprawą chłopców zapomniała o sobie i swoich głupich oporach. Przez chwilę rozważał jej słowa. Owszem, wiedział, że synowie go potrzebują. I bardzo się starał zaspokoić wszystkie ich potrzeby - fizyczne i uczuciowe. Ale był sam. Nie miał żony, która dzieliłaby z nim ten ciężar. Czasami był tak zmęczony, tak psychicznie wykończony pracą, że obawiał się, że nie sprosta temu zadaniu. Ale starał się, do cholery. Ciekawe, czy Malinda wie, jak bardzo. Spojrzał na nią. Opowiedziała mu trochę o swoim dzieciństwie. W jej oczach wciąż był ból wywołany przez wspomnienia. Jej potrzeby w dzieciństwie były zwyczajne. Matka, ojciec, dom. Dwóch z nich jej nie dano. Czego potrzebowała w dorosłym życiu? Znał ją już na tyle, by podejrzewać, że jej potrzeby niewiele się zmieniły. Oczywiście nie potrzebowała już ojca ani matki, ale wciąż potrzebna jej była rodzina i dom. Widział ją razem z chłopcami. Zauważył, jak błyszczą jej wtedy oczy, jak śmieje się bawiąc z Patrykiem. Wydawało mu się też, że potrzebuje i jego. Ujął ją za rękę. - A jakie są twoje potrzeby, Malindo? - zapytał cicho. 102 JEDNA DLA PIĘCIU Ta nagła zmiana tematu zaskoczyła ją. Zarumieniła się i próbowała wyswobodzić rękę... Jack wzmocnił uścisk. - Rozmawialiśmy o chłopcach, zapomniałeś? - Zgadza się - przytaknął Jack. Kciukiem rysował kółka na jej dłoni. Malindzie coraz trudniej było się skoncentrować, ale wiedziała, że musi. Dla dobra chłopców. - Przez ostatni tydzień prawie ich nie widywałeś. Wychodzisz rano i wracasz, kiedy już śpią. Czuję się za to odpowiedzialna. - O, a to dlaczego? - Bo wydaje mi się, że mnie unikasz, a unikając