nawet odrobinę zwyczajny.
Mówiąc wprost, jest wyjątkowy. Nie dlatego, że jest księciem, uzmysłowiła sobie nagle. Jest wyjątkowy jako człowiek. Gdyby był kimś innym... Pewnie wtedy mogłaby pomyśleć o nim poważnie. Jednak gdyby nie był tym, kim jest, nie byłby Tannerem. I wcale by jej nie obchodził. No dobrze, więc gdyby tylko nie był księciem... To też nie tak Książęcy tytuł to część jego osobowości. Podobnie jak kolor oczu czy poczucie humoru, jak sposób, w jaki się do niej odnosi, jak jej dotyka. Jakby była kimś kruchym i ważnym. Te wszystkie fragmenty składają się w całość i tworzą mężczyznę, z którym... Zadzwonił telefon. Całe szczęście, bo wreszcie oderwie się od tych myśli. - Halo? - zapytała z nadzieją, że zaraz usłyszy głos Parker lub Cary i pogadają sobie od serca. - Czy zastałem Tannera? - w słuchawce rozległ się męski głos. To nie był głos żadnego z ochroniarzy. Shey na pewno by ich poznała. - Przepraszam, a z kim mam przyjemność? - zapytała. Nie była skora do przekazywania informacji na temat Tannera byle komu. - Jestem jego ojcem. Dzwoniłem do niego na komórkę, ale nie odbierał. Jego ludzie podali mi ten numer. Podobno często tu bywa. - Tego bym nie powiedziała. Nie ma go tutaj. Przypuszczam, że za kilka minut będzie w hotelu. Tam można go złapać. Spodziewała się, że rozmówca podziękuje i zaraz się rozłączy, tymczasem tak się nie stało. - Czy mógłbym zapytać, kim pani jest i co łączy panią z moim synem? - Nazywam się Shey Carlson, jestem przyjaciółką Parker. Chyba można powiedzieć, że również i pańskiego syna. - Pomaga im pani się dogadać? - Nie, tego bym raczej nie powiedziała. - Co w takim razie by pani powiedziała? - Że aranżowane małżeństwa to przestarzały pomysł. Parker i Tanner zasługują na coś więcej niż taki narzucony związek. Oboje zasługują na miłość. - Do tego też jest potrzebny odpowiedni fundament. Parker i Tanner mają podobne pochodzenie, wychowali się w tym samym środowisku. Na tym można budować. I my, i jej rodzice na to liczymy. - Rozmówca umilkł na chwilę. - Zależy mi, by mój syn był szczęśliwy. - Mnie również. Tylko nie wydaje mi się, że taka przyszłość czeka go z Parker. - Podobno poszedł na romantyczną randkę. - Nic o tym nie wiem - odparła Shey, przypominając sobie buty do kręgli. - Ja bym raczej nie przywiązywała wagi do jego dzisiejszego wyjścia. Obawiam się też, że pański