nowoararackie niezwykłości i wyrobiła sobie wstępne pojęcie o dziwacznym mieście.

  • Cyprian

nowoararackie niezwykłości i wyrobiła sobie wstępne pojęcie o dziwacznym mieście.

22 May 2022 by Cyprian

Nowy Ararat wydał się pani Polinie miastem miłym, roztropnie urządzonym, ale jednocześnie jakby nieszczęśliwym albo – jak je w myśli określiła – „biedniutkim”. Nie w sensie wyglądu ulic czy ubóstwa zabudowy – tu akurat wszystko było w idealnym porządku: 9 Niemodny (fr.). domy solidne, w większości murowane, świątynie liczne i wspaniałe, może tylko zanadto przysadziste, pozbawione uwznioślającego duszę pędu ku niebu, no a na ulice to wręcz można się było zapatrzeć: ani paprocha, ani najmniejszej kałuży. „Biedniutkim” nazwała Polina Andriejewna miasto dlatego, że wydało jej się zupełnie pozbawione radości; nie tego spodziewała się po bliskim Bogu klasztorze. Wkrótce pątniczka dociekła również przyczyny tej ułomności. Ale najpierw rozlokowała się w hotelu. Oznajmiła tam przede wszystkim, że pragnie wręczyć osobiście ojcu przeorowi ofiarę w wysokości pięciuset rubli, i natychmiast, jeszcze tego samego dnia, uzyskała audiencję. Populacja „Panny Czystej”, ze służbą włącznie, składała się z samych kobiet, przez co w wystroju numerów przeważały wyszywane zasłonki, pufeczki, poduszeczki, ławeczki osłonięte pokrowcami. Nowej mieszkance, przywykłej do prostoty mnisiej celi, te ozdoby okropnie się nie spodobały. A kiedy wyszła z tego żeńskiego raju znów na ulicę, zrozumiała, prawem kontrastu, dlaczego nie podoba jej się również samo miasto. Ono też było czymś w rodzaju raju, tyle że nie żeńskiego, lecz męskiego. Tu każdym drobiazgiem zawiadywali mężczyźni, którzy wszystko zrobili i urządzili wedle swego rozumienia, nie oglądając się na żony, córki czy siostry, i przez to powstało miasto przypominające koszary gwardii: geometrycznie prawidłowe, porządne, ulizane nawet, ale mieszkać w czymś takim by się nie chciało. Dokonawszy tego odkrycia, pani Lisicyna zaczęła rozglądać się wokół siebie ze zdwojoną ciekawością. A więc to takie życie urządziliby sobie na ziemi mężczyźni, gdyby im dać zupełną swobodę! Modlić się, machać miotłami, obrosnąć brodami i chodzić w szyku (Polina Andriejewna napotkała właśnie patrol klasztornych „strażników pokoju”). W tym momencie zrobiło jej się wszystkiego żal: i Nowego Araratu, i mężczyzn, i kobiet. Mężczyzn jednak bardziej niż kobiet, dlatego że te drugie bez tych pierwszych jakoś się obejść jeszcze potrafią, mężczyźni natomiast, jeśli pozostawić ich samym sobie, z pewnością przepadną. Albo się rozbestwią i zaczną rozrabiać, albo popadną w taką właśnie, wyzbytą życia suchość. Nawet nie wiadomo, co gorsze. Uratowanie kotka Jak już mówiliśmy, szczodrej donatorce obiecano niezwłoczną audiencję u świątobliwego ojca Witalisa, toteż opuściwszy hotel, podróżniczka ruszyła w kierunku monasteru. Klasztor, białościenny i wielogłowy, był widoczny niemal z każdego punktu miasta, ponieważ leżał na wyższym jego krańcu, wznoszącym się nad jeziorem. Droga od ostatnich miejskich domów do pierwszych zabudowań klasztornego przedmurza, w większości przeznaczonych do celów gospodarczych, wiodła przez park założony na wysokim brzegu, pod którego kamiennym stokiem kładły się z pokorą niezmordowane ciemnoniebieskie fale. Idąc wzdłuż jeziora, Polina Andriejewna owinęła się ciaśniej wełnianą peleryną, bo wiatr był dość zimny, ale nie skręciła z urwiska w głąb parku, bo z góry otwierał się zaiste przepiękny widok na bezmiar wód, a i porywisty zefir nie tyle ziębił, ile odświeżał. Niedaleko od granic klasztoru, na otwartej łączce, najwyraźniej służącej miejscowym za ulubione miejsce spacerów, działo się coś niezwykłego, więc ciekawska pani Lisicyna natychmiast ruszyła w tamtą stronę. Z początku zobaczyła gromadkę ludzi, którzy stłoczyli się na samym skraju nabrzeża, przy starej, przekrzywionej olsze, potem usłyszała dziecięcy płacz i jeszcze jakieś cienkie, przenikliwe dźwięki, niezupełnie zrozumiałego charakteru, ale także bardzo żałosne. W tym momencie Polina Andriejewna, z nauczycielskiego doświadczenia dobrze obznajmiona ze wszystkimi odcieniami dziecięcego płaczu, zaniepokoiła się, bo brzmiało to zawodzenie bardzo smutno i bardzo szczerze. Młodej damie wystarczyło pół minuty, by zorientować się w sytuacji. Zdarzyła się, prawdę mówiąc, rzecz najzwyklejsza i w pewnej mierze nawet komiczna. Malutka dziewczynka, bawiąc się z kotkiem, pozwoliła mu wleźć na drzewo. Czepiając się pazurkami

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak umyć piekarnik sodą, włosy do szyi fryzury, imię dla chłopca oryginalne,

Najczęściej czytane:

jego zasięgiem.

Morderstwo, Bentz. Tkwi aż po śliczne uszy w sprawie o morderstwo. Zmierzała do tylnych drzwi, ale doganiał ją, dysząc ciężko. Niemal biegł, serce waliło mu jak oszalałe, nie odrywał od niej wzroku. Bez słowa minął policjanta. Nie chciał zwracać na ... [Read more...]

masz problem z Bentzem. Może z nim porozmawiam i...

– Porozmawiasz z nim? Czy ty mnie nie słuchasz? – Zakryła sobie uszy dłońmi, złapała się za głowę, jakby się bała, że się rozleci na kawałki. – Nie rozumiesz? O1ivia wyczuła, że porywaczka jest na krawędzi, ale nie cofnęła się. Cały czas patrzyła ... [Read more...]

213

- Wiedziałam, że nie będziesz nic pamiętać. - Atropos oderwała na chwilę wzrok od swoich nitek. - Nie powinnaś mi mówić o swoich spotkaniach z psychologiem. Ostrzegłaś mnie. Wiedziałam, że coś się dzieje, że się zmieniasz, stajesz się silniejsza, ale nie wiedziałam, co jest grane, dopóki nie zobaczyłam, jaka zaszła w tobie zmiana po tych seansach hipnotycznych. Raz widziałam na własne oczy, jak zmieniasz osobowość. Dziwne uczucie, naprawdę byłam pod wrażeniem. Zorientowałam się, jak można sprowokować w tobie taką przemianę, jak można sprawić, że serce zacznie ci szybciej bić, jak przywołać Kelly, gdy będzie mi potrzebna. Ale domyśliłam się też, że Rebeka Wade odkryła twoje rozdwojenie osobowości, więc włamałam się do jej gabinetu. Faktycznie, wszystko było w komputerze. Zrozumiałam, że zamierzała napisać o tobie książkę, byłaś niezwykłym przypadkiem. Więc ona też musiała za to zapłacić. To było ciekawe doświadczenie, wrzucić jej narkotyk do kawy, o nie, zaraz, to nie była zwykła kawa. - Zawahała się i podparła brodę palcem. - To była duża kawa z odtłuszczonym mlekiem i z lekką pianką, tak mi się wydaje. - Znów się zaśmiała, rozbawiona swoimi słowami. - Podobał ci się mój pomysł zapożyczony od mafii? Obcięłam jej język, żeby przestała nim mleć, choć i tak przecież już nie żyła. O Boże, nie. Rebeka też! Caitlyn poczuła coś. Jakieś mrowienie. Czy to jej wyobraźnia, czy rzeczywiście może ruszać palcem? Nie słuchaj jej. Rusz się, na litość boską. Rusz się. To twoja jedyna szansa. Głos Kelly krzyczał w jej głowie. - Ale notatki pani psycholog pomogły mi - ciągnęła. - Podpowiedziały mi, jak przywołać Kelly. Więc znalazłam sposób na wywołanie u ciebie przyśpieszonego oddechu i zwiększenie ciśnienia. Wtedy zjawiała się Kelly. A ty nie pamiętałaś, co się z tobą działo. I nie miałaś alibi. Hannah zajęczała przeraźliwie. - Sprytne? - zapytała Amanda, zawiązując sznurek. Nie, ty wariatko. Psychiczne. Chore. Okropne. Amanda zabiła tylu ludzi, torturowała ich, wykorzystywała, a potem chciała wrobić w to Caitlyn. Ale Caitlyn odzyskała właśnie czucie w nogach i rękach. Nie uniosła głowy i nie dała nic po sobie poznać. Na razie, dopóki nie odzyska sił, lepiej udawać niezdolną do żadnego ruchu. - A teraz musisz umrzeć tutaj, w tej kryjówce... Zeznam, że było odwrotnie, że to ty mnie tu uwięziłaś. Spójrz. - Podniosła ręce i pokazała sińce na nadgarstkach. - Kajdanki - wyjaśniła. - Będzie to wyglądało, jakbyś przykuła mnie do barierki w piwnicy. Uwolniłam się, potem była szarpanina, poprzewracałyśmy stoły, a w końcu cię zabiłam. W obronie własnej, oczywiście. Zawiązała kolejny sznurek. Czas uciekał. - Ułatwiłaś mi zadanie... a może to była Kelly... dokonując zamachu na życie Josha. Nie wiedziałaś, że przyjechałam tam przed tobą i widziałam, jak Josh pije wino. Gdy nie patrzył, dodałam mu do wina narkotyk. Uciekłam na patio i obserwowałam. I wiesz co? Wtedy pojawiłaś się ty. Josh nie domyślał się, że w jego winie jest narkotyk, więc nalał ci kieliszek. Świetnie, upiekłam dwie pieczenie przy jednym ogniu. Z podziwem patrzyła na swoją pracę. Caitlyn starała się nie ruszać. Zaczynała czuć mrowienie w kończynach, wracało jej czucie w rękach i stopach. - Wiesz - powiedziała Amanda - sposób, w jaki zginął Josh, był idealny. Nie uważasz? Josh, krwiopijca, sam stracił życiodajną krew. - Skończyła zaplatanie. Caitlyn uważniej 214 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 auta-francuskie.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste