- Za co? - Teraz on był zdziwiony.
Wzruszyła ramionami. - Bez względu na to, za co chcesz mnie przeprosić, ja wiem, Ŝe nie wykonuję swoich obowiązków. Z lenistwa. Zmarszczył brwi. Widocznie słuch mu nie dopisuje, pomyślał. - Co ty opowiadasz? - To, co słyszysz. Obróciła się na pięcie i poszła do pokoju dziecinnego. Oszołomiony, zbity z tropu patrzył, jak drzwi pokoju dziecinnego zamykają się za Alli. Uniósł dłoń. On, Mark, przyłapał ją na lenistwie? Co jej przyszło do głowy? Ostatnia rzecz, o jaką by ją posądził! Bo prawda była taka, Ŝe ona nie we wszystkim była super. Szczególnie w sferze namiętności. Pomyślał, Ŝe pójdzie z nią do pokoju Eriki i tam wszystko jej powie. Teraz najlepsza pora, by odbyć z nią tę zaplanowaną od dawna rozmowę. Potrzebny mu był czas do namysłu, a teraz właśnie ten czas nadszedł. Pomyślał jeszcze, Ŝe nie tylko chodzi tu o czas. Musi ją uwolnić od paru kompleksów. - AŜ przyjemnie popatrzeć - mówiła Alli do Eriki kończąc ją czesać. - Twój wujek cię nie pozna. Westchnęła. Ubierając dziewczynkę miała sporo czasu na myślenie. Mark miał rację, powinni porozmawiać. Po tym, co się stało tej nocy, znalazł się w kłopotliwej sytuacji i jej dalszy pobyt tutaj jest wręcz niemoŜliwy. Musi tylko znaleźć kogoś na swoje miejsce. To samo dotyczy jej pracy w studio. Jeśli on po tej scenie z pocałunkami uzna, Ŝe nie mogą razem pracować, ona odejdzie. To oczywiste. Potrząsnęła głową. Nie. Nic, co dotyczy Marka Hartmana, nie moŜe być oczywiste. Przedtem wmawiała sobie, Ŝe sprawa jest jasna. Ale teraz nie miała złudzeń. Znając swoje uczucie do niego, nie moŜe przebywać z nim pod jednym dachem. Westchnęła. NajwyŜsza pora uświadomić sobie, Ŝe nic nie moŜe się wydarzyć między nią a Markiem. Musi jednak przyznać, Ŝe przez ostatnie dwa lata czekała na księcia z bajki. Pragnęłaby uwierzyć, Ŝe pewnego dnia stanie się dla Marka kimś więcej niŜ asystentką do spraw zarządzania. Tak czy owak przyznał, Ŝe jest piękna. Podobno jednak wszyscy męŜczyźni prawią kobietom komplementy. Szczególnie wtedy, gdy zamierzają przespać się z którąś. Teraz Mark zorientował się przecieŜ, Ŝe ona, Alli, nie umie się całować, nie potrafi dać męŜczyźnie rozkoszy, więc i jego zainteresowanie jej osobą umrze śmiercią naturalną. I tak chyba będzie najlepiej. Mark powiedział jej wczoraj, Ŝe nie chce mieć dzieci. A ona chce, nawet kilkoro, co świadczyło niezbicie, Ŝe ich plany na przyszłość kompletnie się róŜnią. Na domiar złego nie miała juŜ wątpliwości, Ŝe się w nim zakochała. Klęska. Jedyne, co jej pozostało, to pomagać Karze, dopilnować, Ŝeby skończyła college. No i wieść spokojny Ŝywot aŜ do śmierci. Musi wreszcie zacząć myśleć rozsądnie. Ubrała Erikę, myśląc sobie w duchu, Ŝe przystojni milionerzy nie zakochują się w takich jak ona dziewczynach. Musi pozbyć się więc tych głupich romantycznych wizji. - Mark. Obrócił się i napotkał jej wzrok. - Mam dziś parę spotkań. Myślałem, Ŝe wrócę na lunch, ale nie dam rady. Muszę poza tym jechać na ranczo Windcroftów i pogadać z Nitą. Skinęła głową. - Teksańscy hodowcy bydła traktują ją nareszcie powaŜnie? Z Eriką na rękach oparł się o blat. Uniósł jedną brew. - Wiesz, co jest jej marzeniem? Prowadzenie na farmie hotelu dla turystów. - Tak, mówiła mi, a ja przypuszczam, Ŝe moŜe jej się udać. Znam Nitę od dawna. Uczyła małą Karę jazdy konnej. Na pewno sobie poradzi.