wykazać.
- Wybierz sobie pięć czynności, a później powtarzaj je w kółko. - Co? Nie rozumiem. - Pozwól, że ci zademonstruję. - Usiadła prosto i pociągnęła łyk wina z kieliszka. - O, tak, lordzie Watley. Wiem doskonale, co pan ma na myśli. - Wytarła serwetką kącik ust. - Naprawdę fascynujące. - Odłożyła serwetkę na kolana, poprawiła ją. - Cóż za odwaga. - Wzięła do ust kawałek wyimaginowanego dania, przeżuła go, połknęła. - Och, jestem pod wrażeniem. - Zgarnęła na brzeg talerza kilka nie istniejących plasterków ziemniaka. - Dziękuję bardzo. Rose parsknęła śmiechem. - Zupełnie się pogubiłam. - To wcale nie jest trudne. Kieliszek, serwetka, serwetka, kęs, talerz. Za każdym razem, gdy potrzebujesz chwili do namysłu, wykonaj którąś z tych czynności. Oczywiście zmieniaj ich kolejność. Jeśli chcesz zyskać więcej czasu, weź kęs do ust. Kiedy nie musisz się zastanawiać nad odpowiedzią, nie rób nic albo wygładź serwetkę. W razie konieczności zrób wszystkie te rzeczy jedną po drugiej. Uczennica wytrzeszczyła oczy. - Jesteś genialna, Lex! Alexandra się uśmiechnęła. - Dziękuję, ale nie mogę sobie przypisać całej zasługi. Po prostu miałam dobre nauczycielki. - Chodziłaś do szkoły, żeby się tego uczyć? - Chodziłam do szkoły, żeby nauczyć się wielu rzeczy. Uznanie należy się Akademii Panny Grenville. - Kieliszek, serwetka, serwetka, kęs, talerz - powtórzyła Rose, kiwając głową przy każdym słowie. - Chyba zapamiętam. - Bardzo dobrze. Przećwiczmy jeszcze raz rozmowę przy stole. Dziewczyna westchnęła. - Kim będziesz tym razem? - Jeszcze nie byłam lady Pembroke. Spróbujmy. - Ale przecież nie mogę jej poślubić - zaprotestowała Rose. Panna Delacroix przez cały czas pamiętała o swoim głównym celu. - Możesz wyjść za jednego z jej synów, na przykład za markiza Tarrentona. - On jest nudny. - Ale bogaty. - O, to już lepiej. W porządku. Alexandra przeniosła nakrycie w inne miejsce. Tym razem usiadła po lewej stronie swej uczennicy. - Poza tym nigdy nie zakładaj, że słucha cię tylko osoba, z którą rozmawiasz. Każde twoje słowo może zostać powtórzone i skomentowane. Były w połowie lekcji, gdy ktoś zapukał do drzwi jadalni. - Proszę wejść - zawołała, mając nadzieję, że to nie hrabia. Tylko tego brakowało, żeby jedną złośliwą uwagą zniweczył jej wysiłki. W progu stanęła pokojówka Penny. - Proszę mi wybaczyć, ale pani Delacroix mówi, że czas do łóżka. Panienka powinna się wyspać. Alexandra zerknęła na porcelanowy zegar stojący na kredensie. - Och! Nie zdawałam sobie sprawy, że już tak późno. Dokończymy rano, Rose. Gdy została sama, z westchnieniem odchyliła się na oparcie krzesła. Tak naprawdę nie lubiła sztuczek, które pokazała Rose, ale wiedziała, że się jej przydadzą. Jej podopiecznej brakowało pewności siebie, bo w przeciwieństwie do niej nie była zdana na siebie od siedemnastego roku życia. W holu rozbrzmiały męskie głosy, a chwilę później na schodach zadudniły znajome kroki lorda Kilcairna. Wyprostowała się, ale siedziała cicho, w nadziei, że hrabia pójdzie do swojego apartamentu; Niestety.